B E N I D O R M

 

Niezwykle turystyczne miasto w Prowincji Alicante. Należy do Comunidad de Valencia, Costa Blanca. Miasto upodobali sobie angielscy i niemieccy turyści do takiego stopnia, że można tam mieszkać i pracować nie znając hiszpańskiego… Latem jak to się mówi “igły nie wciśniesz”. Po sezonie miasto całkiem spokojne. Jest dużo turystów, wszystkie atrakcje są cały czas otwarte (knajpki, bary, wypożyczalnie etc.), pogoda jest dobra.
Słynie oczywiście z wieżowców wybudowanych przy samej linii brzegowej, co nadaje mu niepowtarzalnego charakteru.
Zaskoczyła nas bardzo, już pierwszego dnia pobytu, gimnastyka seniorów na plaży. Nie chodzi bynajmniej o seniorów, ani o formę ich aktywizacji, lecz o miesiąc! To był grudzień! My przyjechaliśmy do Benidorm z Andaluzji, gdzie dla nas już na kąpiele wodne i opalanie się na plaży było za chłodno. A tu proszę, i kąpiele były, i opalanie, i nawet wspomniany fitness. Choć jak tak teraz sobie myślę, gdybym przyleciała z Londynu czy Berlina, pomimo tego, że był to grudzień, pewnie też bym skakała po plaży jak sarenka i pluskała się w wodzie.
Zawiodły nas wieżowce. Oczywiście były. Było ich nawet całkiem sporo, były wysokie… niby wszystko tak, jak miało być, ale efektu WOW, zdecydowanie zabrakło. Do miasta dojechaliśmy już mocno po 22:00, więc oczekiwaliśmy mega rozświetlonego nadmorskiego kurortu z tymi sławnymi wieżowcami, które nawet Chińczycy skopiowali u siebie.
Oświetlonych było tylko kilka budynków- być może w sezonie świecą się wszystkie. Tego nie wiem. Natomiast na plus był fakt, że pomimo grudnia, czyli okresu wybitnie nieturystycznego, miast na prawdę żyło nocą. Za dnia, jak się okazało za kilka godzin, również. To było bardzo fajne.
Chyba nie odważyłabym się  przyjechać do Benidorm  w lipcu. Tam musi być milion ludzi, jeśli po sezonie było ich aż tyle! Natomiast Benidorm jest fajną odpowiedzią na inne miasta hiszpańskie, które po sezonie na prawdę umierają.
Na zdjęciu powyżej i poniżej widzimy słynny Balcón del Mediterráneo. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to brak ławek na dole.
Czy pojechalibyśmy tam drugi raz?
Zależy kiedy!
W szczycie sezonu na pewno nie. Zimą- bardzo chętnie. Proporcja pomiędzy Hiszpanami, a Niemcami i Brytyjczykami była prawie pół na pół (podobno w sezonie Hiszpanów tam nie uraczysz). Na dodatek turyści grudniowi to były rodziny z dziećmi, osoby starsze. Nie mogę narzekać na żadnych młodych, pijanych, rozkrzyczanych Brytyjczyków ani Niemców. Wszystkie sklepy, knajpki, lodziarnie były otwarte, dudniące dyskoteki zastąpiły lekkie koncerty i karaoke. Na prawdę fajne miejsce na spędzenie okresu posezonowego. My byliśmy zachwyceni Benidorm. Jedynie spodziewaliśmy się, że te wieżowce robią na żywo większe wrażenie, ale nie można mieć przecież wszystkiego :) Mile zaskoczyła nas nie tylko pogoda, ale i atmosfera miasta oraz dostępność atrakcji w grudniu.
A co Ty wiesz o Benidorm? Daj znać w komentarzu! Ahoj!